Podczas patrolu nad jeziorem Solińskim policjanci odkryli dzikie obozowisko. Ponieważ wszelkie ślady wskazywały na to, że mogło dojść do utonięcia, zorganizowano zakrojone na szeroką skalę poszukiwania, w których udział wzięli policyjni stermotornicy i ratownicy WOPR.
Niepokojące znalezisko
Według informacji Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie, policjanci natknęli się na obozowisko, w którym, oprócz ubrań, wędek czy radia znaleźli także dużą ilość butelek po napojach alkoholowych. Dodatkowo kilkadziesiąt metrów od brzegu znajdował się pusty ponton, a w wodzie znajdowała się jeszcze jedna skrzynka z alkoholem – właściciela obozowiska jednak w pobliżu nie było. W związku z niepokojącą sytuacją i podejrzeniem utonięcia policjanci postanowili rozpocząć czynności poszukiwawcze. W akcji uczestniczyli również nurkowie, którzy przeszukali dno zbiornika.
Szczęśliwe zakończenie
Właściciel obozowiska odnalazł się jednak sam. Około godziny 16 pojawił się ponownie w jego okolicy. Okazało się, że teren zamieszkuje on już od około miesiąca. Policjanci i ratownicy mogli więc odetchnąć z ulgą – tym razem nie doszło do utonięcia.
Nie oznacza to jednak, że sprawa rozejdzie się po kościach. 49-latek który stworzył nielegalne obozowisko będzie musiał liczyć się z poważnymi problemami prawnymi. Policjanci już teraz poinformowali go, że przed sądem odpowie za nielegalne biwakowanie i rozpalenie ogniska w nieodpowiednim miejscu. Niewykluczone, że usłyszy również kolejne zarzuty.
Policja przy okazji tej sytuacji ponownie zaapelowała do turystów o ostrożność i rozwagę nad wodą. Podkreśla, że do tej akcji niepotrzebnie zaangażowane zostały służby, które uczestniczyły w poszukiwaniach w najgorszym przypadku mogłyby nie zdążyć z pomocą osobie naprawdę potrzebującej pomocy.